explicitClick to confirm you are 18+

Prolog

Życie w TropikachJun 15, 2020, 2:22:13 PM
thumb_up6thumb_downmore_vert

Choć mój tata nie był alkoholikiem, a mama mnie nie biła to nie mam zbyt wielu dobrych wspomnień z dzieciństwa. Zaczęło się od tego, że moja babcia zauważyła, że jakoś dziwnie stoję w łóżeczku mając dwa lata. Rozpoczęło się bieganie po lekarzach. Choć ewidentnie coś było nie tak, nikt do końca nie wiedział co. 

Kolejne kilka lat to ortopedyczne buty szyte przez specjalistycznego szewca, chodzenie w tzw. szynach, które sprawiały, że wyglądałem jak cyborg i poczucie odrzucenia przez rówieśników. Byłem dziwny, inny i nie mogłem biegać, skakać i bawić się jak inne dzieci. W wieku pięciu lat wylądowałem w szpitalu na kilka tygodni. Wreszcie jakiś mądry znachor nie tylko wiedział co mi jest, ale także twierdził, że wie jak to naprawić.

Niemalże ze stołu operacyjnego zdjął mnie dziadek - rasista, bo operować miał mnie lekarz – murzyn. Chwała jego świętej pamięci, bo po latach okazało się, że planowane operacje nic by nie zmieniły. Nacierpiałbym się tylko niepotrzebnie. Kilka lat później, gdy na jajach zaczęły mi rosnąć pierwsze włosy – znów wylądowałem w szpitalu. Po dziesiątkach często bolesnych badań takich jak np. EMG (wbijanie igieł w mięśnie i stymulowanie ich prądem) zostałem skierowany na operacje stóp w Zakopanem. Na pierwszy ogień pod nóż poszła lewa noga. Chirurg naciągnął mi ścięgno Achillesa i zrobił potrójne coś tam stępu stopy lewej. Na pamiątkę zostały mi dwie szerokie kilkunastocentymetrowe blizny i trzy wyglądające jak rozłożone zszywacze do papieru platynowe skoble, które ja nazywam gwoździami. Będę je miał przez całe życie. Wychodzą na każdym rentgenie. Dobrze, że nie piszczą na lotniskach.

Cała moja rodzina pochodzi z Poznania. Choć odwiedzała mnie w szpitalu tak często, jak tylko mogła to z większością traumy pooperacyjnej musiałem radzić sobie sam. Do dziś pamiętam i czasem śnię o odgłosie “gwoździ” wbijanych mi w stopę (operacja nie była pod narkozą – dostałem zastrzyk paraliżujący w kręgosłup), zakrwawione rękawice chirurga i dłużące się w nieskończoność 24 godziny na oddziale intensywnej terapii – kroplówki, pikające maszyny, ciemność, jęki, krzyk i płacz obolałych pacjentów. Potem był powrót na normalną salę, morfina przez trzy dni, a potem tramal w kroplówce. 

Wspominam też żarty innych dzieci walących z impetem znienacka w poręcze łóżka, żeby zobaczyć czy zaboli mnie wystarczająco, by się popłakać. Nie wiem jak opisać ból spowodowany przez gwoździe niedawno wbite w stopę. Powiedzmy, że gdy jak słyszę komentarze, że żaden facet nie jest w stanie sobie wyobrazić jak kobietę boli poród to tylko się uśmiecham. Wszak mało która kobieta rodzi tygodniami w wieku 14 lat. Co wy kurwa wiecie o bólu?

Trzy miesiące w gipsie, chodzenie o kulach, bolesna rehabilitacja i… powtórka z rozrywki. Do zrobienia została jeszcze druga noga. Krótko po 15 urodzinach wróciłem do szkoły. Do niezłego liceum dostałem się bez egzaminów z powodów zdrowotnych. W połowie drugiej klasy rodzice przenieśli mnie do prywatnej szkoły, bo dyrekcja poprzedniej stwierdziła, że mam zbyt duże braki w edukacji z powodu ponad półrocznego pobytu w szpitalu, by zdać do następnej klasy.

Eksperymenty z satanizmem, trawą, amfetaminą, kokainą, ecstasy, a przede wszystkim pierwsze seksualne przygody sprawiły, że byłem zagrożony z trzech przedmiotów. Szkoła postawiła mi ultimatum. Wystarczyłoby, żebym przestał opuszczać zajęcia i przynajmniej udawał, że mi zależy, aby przepuścili mnie do kolejnej klasy. Kazałem im spierdalać i więcej się tam nie pojawiłem. Drugą klasę powtórzyłem i resztę średniej edukacji zdobyłem w szkole dla dobrze zapowiadających się sportowców, artystów i muzyków, którzy nie mają zbyt wiele czasu na naukę, a także dla nastoletnich matek, dziwek, narkomanów, z różnych przyczyn nieskazanych kryminalistów i innych wyrzutków społeczeństwa.

Podobało mi się tam. Wystarczyło chodzić na zajęcia najpierw trzy, a potem tylko dwa razy w tygodniu. Dało mi to czas na pracę. W wieku 16 lat opublikowałem swój pierwszy artykuł za który mi zapłacono. Była to recenzja gry na Playstation w nieistniejącym już magazynie. W ciągu następnych kilku lat napisałem kilkaset jeśli nie kilka tysięcy artykułów o grach, komputerach, nowoczesnych technologiach, telefonach komórkowych, polityce i podróżach. Opublikowałem je w kilkudziesięciu tytułach, w tym także zagranicznych. W czasie gdy moi rówieśnicy dostawali 50zł kieszonkowego od starych, ja zarabiałem 1500-2000 zł na czysto. Nic dziwnego, że w dupie miałem szkołę.

Gdy wszyscy wokół myśleli, że nie ma już dla mnie nadziei, wydawało się, że zmądrzałem. Znalazłem sobie dziewczynę z którą byłem przez jakieś cztery lata tolerując jej realne lub wyimaginowane skoki w bok. Po niej była kolejna zdradzająca wariatka o wielkich cyckach i szczuplutkiej figurze z którą nawet zdarzyło mi się mieszkać z pół roku. 

Zacząłem studiować stosunki międzynarodowe w jednej z prywatnych szkół. Po niespełna dwóch latach przeniosłem się na politologię do innej szkoły, po ostrym konflikcie z władzami tej pierwszej uczelni i zawoalowanej groźbie, że nie ma tam dla mnie miejsca, jeśli chcę obronić licencjat. Obroniłem się w 2006 roku i natychmiast zwiałem do Szkocji, gdzie dwa lata wcześniej pomogłem przeprowadzić się moim rodzicom i siostrze. Biorąc pod uwagę co najmniej kwestionowaną urodę Szkotek wyjechałem z nowo-poznaną dziewczyną, z którą zamieszkałem w Edynburgu. Rzuciłem mało dochodowe dziennikarstwo i znalazłem pracę w dziale wsparcia biznesowego w jednej z dużych firm konsultingowych.

Razem zarabialiśmy w sumie niezłe pieniądze. Wynajmowaliśmy ładne mieszkanie, kupiliśmy samochód, wypasiony telewizor i Playstation 3. Planowaliśmy ślub, dom na kredyt i dzieci. Potem pojawiła się ona - depresja spowodowana chujową pogodą, korporacyjną nudą i zmęczeniem związkowego materiału. Zrobiłem studia magisterskie z zakresu terroryzmu i przemocy politycznej (M. Littt in Terrorism & Political Violence) na St. Andrew’s University, ale nie poprawiło to mojego samopoczucia. Postanowiłem wrócić do pisania, bo wydawało mi się, że to właśnie sprawia mi największą satysfakcję.

Żeby jednak pisać to trzeba mieć o czym. Dwutygodniowy wyskok do Iranu tuż przed wyborami prezydenckimi i “Zieloną Rewolucją” w 2009 roku, przejazd samochodem z Nowego Jorku do Los Angeles w trzy tygodnie, a przede wszystkim dwa tygodnie wakacji w Tajlandii odmieniły moje życie. Kupiłem bilet w jedną stronę do Azji Południowo-wschodniej i postanowiłem zostać sławnym korespondentem zagranicznym i pisarzem. Plan B na wypadek porażki zakładał zrobienie papierów umożliwiających uczenie angielskiego, zostanie nauczycielem i pisanie po godzinach.

Realizację planu rozpocząłem od kopnięcia mojej obecnej laski w dupę. To był mój trzeci „poważny” związek. Żadna z moich dotychczasowych kobiet nie grzeszyła wybitną urodą, intelektem czy interesującą osobowością ale umówmy się, że najlepsze dupy nie były zainteresowane wówczas mocno otyłym quasimodo. Choć kobiety nie były moją główną motywacją wyjazdu z Europy, miałem nadzieję, że w Azji będzie lepiej.

„Człowiek planuje, Pan Bóg się śmieje”. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że Pan Bóg z moich planów musiał mieć niezłą polewkę, bo moja historia poszła nieco inną drogą. Za to jaką i mimo tego wszystkiego co mi zrobił, wypadałoby go chyba przeprosić. Ech, niech będzie:

Drogi Panie Boże - jeśli istniejesz – pierdol się.

Czytaj dalej: 1. Jak dostać darmowy hotel w Azji?