Argument "równi pochyłej" jest błędem logicznym - mówią hoplofoby. Wystarczy, że uchwalimy kilka "zdroworozsądkowych" przepisów, regulujących dostęp do broni, i wszystko będzie tip-top. Nie popadajcie w paranoję - przekonują hoplofoby. Tak brzmi słodkie pieprzenie. Teraz rzeczywistość. Hierarchowie najstarszego i największego z kościołów anglikańskich wystosowali apel do brytyjskich parlamentarzystów o zakaz sprzedaży noży z ostrymi czubkami. Do apelu przyłączają się "ludzie nauki" - prominentni lekarze i psychiatrzy. "W nowoczesnym świecie XXI wieku nikt nie potrzebuje ostrych noży. Ostro zakończone noże były historycznie używane do podnoszenia z ziemi jedzenia w czasach, kiedy nie wynaleziono jeszcze widelców. Nie twierdzimy, że taki zakaz kompletnie wyeliminuje przestępczość z udziałem noży. Ciągle będzie można zadawać rany cięte, ale one nie są tak groźne dla życia jak kłute, które penetrują i rozrywają organy wewnętrzne." Profesor John Crichton, biegły psychiatra sądowy, członek Królewskiego Collegium Psychiatrycznego w Szkocji, dodaje do powyższego: "Wykonanie 99 proc. zwykłych czynności kuchennych nie wymaga posiadania ostrego noża." Sytuacja z nożami w UK wyraźnie eskaluje. Parę miesięcy temu do ustanowienia prohibicji nawoływał jakiś pojedynczy emerytowany sędzia. Dzisiaj są już to całe organizacje religijne i członkowie szanowanych instytucji naukowych. Pytanie: co z osobami, które będą ostrzyć stępione końcówki swoich noży? Umiejętność ostrzenia znana jest ludzkości od milionów lat. Wyobraźcie sobie - podziemie nielegalnych usług szlifierskich. Za naostrzenie noża 1000 funtów grzywny. Za recydywę - dekada w pasiakach.